Rozdział I : "At the beggining of our story."
A/N: Trochę krótkie jak na rozdział, ale za długie na prolog... Nie mogę się doczekać, by móc wstawić coś dłuższego i bardziej wartościowego... BTW Zamierzam prowadzić to opowiadanie mniej więcej na równi z "Angels of destiny", a pomiędzy rozdziałami jakieś one shoty. Mam skrytą nadzieję, że ktoś zechce tu od czasu do czasu zajrzeć i poświęcić chwilę na przeczytanie moich prac. :)
KAI POV
Stojąc naprzeciwko tych majestatycznych stworzeń wpatrywałem się z zapartym tchem w najmłodszego z osobników. Nie potrafiłem oderwać od niego wzroku chociażby na ułamek sekundy. Wciąż szczenię, tak samo jak ja małe dziecko, lecz jaśniejące wewnętrznym blaskiem
i uwodzące skrywaną w czekoladowych oczach tajemnicą, która czyniła go wyjątkowym na tle wszystkich wilków znajdujących się przede mną.
i uwodzące skrywaną w czekoladowych oczach tajemnicą, która czyniła go wyjątkowym na tle wszystkich wilków znajdujących się przede mną.
Był w zasięgu ręki… Dzieliło nas zaledwie kilka kroków, po których przestąpieniu mógłbym wtulić się w jego śnieżnobiałą, puszystą sierść. Jednakże gdy wyciągam rękę, chcąc zbliżyć się do niego choć
o milimetr, by zmniejszyć tą bolesną odległość pomiędzy nami moja dłoń napotyka na ogrodzenie wybiegu dla dzikich zwierząt. Zimno stali, która otarła się o moją skórę, kontrastująca z ciepłem ręki mojego starszego brata, ściskającej mój nadgarstek wyrywa mnie ze złudnych marzeń i dziecięcych wspomnień, brutalnie przenosząc z powrotem do rzeczywistości. Mimo, iż jestem już nastolatkiem
to niewiele zmieniło się w moim życiu. Ta sama coroczna wycieczka rodzinna do ZOO i to samo kołatanie serca na myśl o tym, że znów zobaczę wilki – zwierzęta tak pasjonujące mnie od najmłodszych lat. Otacza mnie tak dobrze zapamiętana sceneria: dwaj starsi bracia biegający dookoła, śmiejący się
i przepychający jakby zatrzymali się w czasach kiedy wszyscy mieliśmy zaledwie po kilka lat. Ledwie słyszalne głosy rodziców, którzy siedzą na ławce nieopodal dobiegają moich uszu. Tylko dłoń brata
nie ściska już mojej, a delikatnie spoczywa na moim ramieniu i mimo upływu lat razem obserwujemy tego samego wilka. Dorósł tak samo jak my, lecz zachował swą odmienność od reszty i tę niesamowitą świetlną poświatę, która go otacza. W jego czekoladowych tęczówkach dostrzegam drobne złociste refleksy, niestety ich piękno przyćmione jest przez ogromny ból i samotność zauważalne w jego oczach. Po chwili zauważam, że nie tylko ja studiuje każdy szczegół w czyimś wyglądzie - śnieżnobiały wilk także kogoś obserwuje. Z ciekawości podążam za jego wzrokiem i nie potrafię uwierzyć w to co widzę. Oczy wilka utkwione są prosto w oczach mojego brata, w których dopiero teraz zauważam te same złotawe iskierki i tę samą bolesną tęsknotę, co w oczach zwierzęcia. Wyczuwam pomiędzy nimi jakąś dziwną, niewytłumaczalną więź. Ale przecież to niemożliwe, to na pewno tylko mój umysł płata mi jakieś figle…
o milimetr, by zmniejszyć tą bolesną odległość pomiędzy nami moja dłoń napotyka na ogrodzenie wybiegu dla dzikich zwierząt. Zimno stali, która otarła się o moją skórę, kontrastująca z ciepłem ręki mojego starszego brata, ściskającej mój nadgarstek wyrywa mnie ze złudnych marzeń i dziecięcych wspomnień, brutalnie przenosząc z powrotem do rzeczywistości. Mimo, iż jestem już nastolatkiem
to niewiele zmieniło się w moim życiu. Ta sama coroczna wycieczka rodzinna do ZOO i to samo kołatanie serca na myśl o tym, że znów zobaczę wilki – zwierzęta tak pasjonujące mnie od najmłodszych lat. Otacza mnie tak dobrze zapamiętana sceneria: dwaj starsi bracia biegający dookoła, śmiejący się
i przepychający jakby zatrzymali się w czasach kiedy wszyscy mieliśmy zaledwie po kilka lat. Ledwie słyszalne głosy rodziców, którzy siedzą na ławce nieopodal dobiegają moich uszu. Tylko dłoń brata
nie ściska już mojej, a delikatnie spoczywa na moim ramieniu i mimo upływu lat razem obserwujemy tego samego wilka. Dorósł tak samo jak my, lecz zachował swą odmienność od reszty i tę niesamowitą świetlną poświatę, która go otacza. W jego czekoladowych tęczówkach dostrzegam drobne złociste refleksy, niestety ich piękno przyćmione jest przez ogromny ból i samotność zauważalne w jego oczach. Po chwili zauważam, że nie tylko ja studiuje każdy szczegół w czyimś wyglądzie - śnieżnobiały wilk także kogoś obserwuje. Z ciekawości podążam za jego wzrokiem i nie potrafię uwierzyć w to co widzę. Oczy wilka utkwione są prosto w oczach mojego brata, w których dopiero teraz zauważam te same złotawe iskierki i tę samą bolesną tęsknotę, co w oczach zwierzęcia. Wyczuwam pomiędzy nimi jakąś dziwną, niewytłumaczalną więź. Ale przecież to niemożliwe, to na pewno tylko mój umysł płata mi jakieś figle…
- Jongin, chyba musimy już iść. – Słyszę głos Minseok’a, a po braku jakiejkolwiek reakcji z mojej strony czuję, iż delikatnie ciągnie mnie za łokieć w kierunku rodziców. – Wiem, że jesteś maniakiem zwierząt futerkowych, ale mama ma już dość natury. Ponad to Jongdae i Joonmyun zaraz rozniosą
w drobny mak karuzelę z jednorożcami dla dzieci. – Roześmiał się perliście po czym popchnął mnie
do przodu, by zmusić do marszu moje znieruchomiałe nogi. Gdy odchodzimy ostatni raz odwracam się
w stronę wybiegu dla leśnych psów. Niespodziewanie tym razem to moje tęczówki napotykają te należące do wilka. Dzikość zazwyczaj obecna w spojrzeniach wszystkich zwierząt u owej śnieżnobiałej bestii została złagodzona przez zdolność rozumienia i pojmowania. Chwilę temu wydawało mi się,
że oczy Minseok’a przypominały tęczówki zwierzęcia teraz byłem pewien, że to oczy wilka były ludzkie. - Prawda, młody? - Min po raz kolejny puknął mnie w ramię bym zwrócił na niego uwagę. Mama czekała, aż udzielę odpowiedzi na pytanie, które prawdopodobnie padło gdy przebywałem jeszcze w szoku wywołanym moim niedawnym odkryciem.
- Tak, dokładnie. – Odpowiedziałem machinalnie. Nasza rodzicielka zaniepokoiła się lekko, ale po chwili odetchnęła głęboko.
– Zgadzam się skoro tak bardzo chcecie iść. – Ton jej głosu sugerował, że owa zgoda została na niej wymuszona przez topiące serca spojrzenie jej najstarszego syna. – Tylko Minseok kochanie, opiekuj się bratem, a ty Jongin nie oddalaj się od niego i najważniejsze pilnujcie swoich szklanek nie wiadomo czy ktoś wam czegoś nie dosypie do soku…. I żadnego alkoholu! – Jak to każda nadopiekuńcza mamusia
i nasza musiała wygłosić kazanie, lecz właśnie dzięki temu przypomniałem sobie, że mieliśmy iść na domówkę do jednego ze wspólnych kolegów. Na myśl o szalonej zabawie od razu rozpromieniłem się
i kompletnie zapomniałem o dziwnych obrazach jakie dziś mój najwyraźniej niezrównoważony umysł postanowił mi przedstawić.
w drobny mak karuzelę z jednorożcami dla dzieci. – Roześmiał się perliście po czym popchnął mnie
do przodu, by zmusić do marszu moje znieruchomiałe nogi. Gdy odchodzimy ostatni raz odwracam się
w stronę wybiegu dla leśnych psów. Niespodziewanie tym razem to moje tęczówki napotykają te należące do wilka. Dzikość zazwyczaj obecna w spojrzeniach wszystkich zwierząt u owej śnieżnobiałej bestii została złagodzona przez zdolność rozumienia i pojmowania. Chwilę temu wydawało mi się,
że oczy Minseok’a przypominały tęczówki zwierzęcia teraz byłem pewien, że to oczy wilka były ludzkie. - Prawda, młody? - Min po raz kolejny puknął mnie w ramię bym zwrócił na niego uwagę. Mama czekała, aż udzielę odpowiedzi na pytanie, które prawdopodobnie padło gdy przebywałem jeszcze w szoku wywołanym moim niedawnym odkryciem.
- Tak, dokładnie. – Odpowiedziałem machinalnie. Nasza rodzicielka zaniepokoiła się lekko, ale po chwili odetchnęła głęboko.
– Zgadzam się skoro tak bardzo chcecie iść. – Ton jej głosu sugerował, że owa zgoda została na niej wymuszona przez topiące serca spojrzenie jej najstarszego syna. – Tylko Minseok kochanie, opiekuj się bratem, a ty Jongin nie oddalaj się od niego i najważniejsze pilnujcie swoich szklanek nie wiadomo czy ktoś wam czegoś nie dosypie do soku…. I żadnego alkoholu! – Jak to każda nadopiekuńcza mamusia
i nasza musiała wygłosić kazanie, lecz właśnie dzięki temu przypomniałem sobie, że mieliśmy iść na domówkę do jednego ze wspólnych kolegów. Na myśl o szalonej zabawie od razu rozpromieniłem się
i kompletnie zapomniałem o dziwnych obrazach jakie dziś mój najwyraźniej niezrównoważony umysł postanowił mi przedstawić.
***
Kilka godzin później spożyty alkohol delikatnie zamącił mi w głowie, dodatkowo byłem wymęczony tańcem, który kochałem tak bardzo, iż poświęciłem na niego całą swoją energię.
To sprawiło, że marzyłem już tylko o szybkim prysznicu i ciepłej pościeli w moim wygodnym łóżku.
Na moje szczęście koledzy, z którymi przyjechaliśmy także się zbierali, dlatego wszyscy zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w powrotną drogę do domów.
Dłużąca się w nieskończoność podróż przez las i księżyc delikatnie oświetlający drzewa sprawił,
że zrobiłem się jeszcze bardziej senny. Z na wpół przymkniętymi powiekami obserwowałem majaczącą za szybą czarną ścianę lasu. Moja głowa opadła na ramię brata, który objął mnie delikatnie, gestem tym dając mi znak, że spokojnie mogę zasnąć, gdyż on jest tuż obok i zupełnie nic mi nie grozi. Po chwili zauważyłem parę żółtych ślepi przesuwających się w czerni lasu równo z samochodem. Ułamek sekundy później udało mi się dostrzec ich właściciela – ogromnego, czarnego jak węgiel wilka. Jego zjeżona kryza podskakiwała w rytm kroków. Już miałem pokazać go bratu, gdy usłyszałem ogłuszający huk. Po tym wszystko działo się błyskawicznie: wilk na masce samochodu, poślizg, uderzenie w drzewo, ogromny ból, a potem już tylko krew, pełno krwi, tylko skąd ona się wzięła? Czy jest moja?
Poczułem coś ciepłego i mokrego na czole, a gdy przyłożyłem do niego dłoń zobaczyłem na niej jeszcze więcej szkarłatnej cieczy. Usłyszałem czyjś głos – męski, głęboki i ciepły. Szeptał coś uspokajająco,
ale w jakimś zupełnie nieznanym mi języku. Zacząłem szukać go wzrokiem dookoła siebie, lecz niestety na próżno. Nagle coś zaniepokoiło mnie jeszcze mocniej – gdzie jest Minseok?! Zacząłem go wołać,
ale nigdzie w pobliżu nie było chociażby śladu jego obecności. Czułem się coraz słabszy, moje ruchy stawały się chaotyczne i nieporadne, a kontury przedmiotów w zasięgu mego wzroku rozmazywały się tworząc niewyraźne plamy. Po raz ostatni usłyszałem nieznany mi głos. – Xiumin, wszystko będzie dobrze, nie martw się. – Zastanawiało mnie czemu go rozumiem, przecież nawet nie znałem tego języka i kim na boga jest Xiumin, kim oni są i czego od nas chcą? Pytania kłębiły się w mojej głowie jak szalone. Chciałem krzyczeć, ale moje ściśnięte gardło mi na to nie pozwalało. Ból stawał się coraz silniejszy i czułem jak ciemność spowija moje ciało ciągnąć mnie w otchłań nicości.. A później widziałem już tylko przerażającą mnie czerń i czułem już tylko rozdzierające mnie zimno i słyszałem już tylko oddalające się wycie wilków.
To sprawiło, że marzyłem już tylko o szybkim prysznicu i ciepłej pościeli w moim wygodnym łóżku.
Na moje szczęście koledzy, z którymi przyjechaliśmy także się zbierali, dlatego wszyscy zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w powrotną drogę do domów.
Dłużąca się w nieskończoność podróż przez las i księżyc delikatnie oświetlający drzewa sprawił,
że zrobiłem się jeszcze bardziej senny. Z na wpół przymkniętymi powiekami obserwowałem majaczącą za szybą czarną ścianę lasu. Moja głowa opadła na ramię brata, który objął mnie delikatnie, gestem tym dając mi znak, że spokojnie mogę zasnąć, gdyż on jest tuż obok i zupełnie nic mi nie grozi. Po chwili zauważyłem parę żółtych ślepi przesuwających się w czerni lasu równo z samochodem. Ułamek sekundy później udało mi się dostrzec ich właściciela – ogromnego, czarnego jak węgiel wilka. Jego zjeżona kryza podskakiwała w rytm kroków. Już miałem pokazać go bratu, gdy usłyszałem ogłuszający huk. Po tym wszystko działo się błyskawicznie: wilk na masce samochodu, poślizg, uderzenie w drzewo, ogromny ból, a potem już tylko krew, pełno krwi, tylko skąd ona się wzięła? Czy jest moja?
Poczułem coś ciepłego i mokrego na czole, a gdy przyłożyłem do niego dłoń zobaczyłem na niej jeszcze więcej szkarłatnej cieczy. Usłyszałem czyjś głos – męski, głęboki i ciepły. Szeptał coś uspokajająco,
ale w jakimś zupełnie nieznanym mi języku. Zacząłem szukać go wzrokiem dookoła siebie, lecz niestety na próżno. Nagle coś zaniepokoiło mnie jeszcze mocniej – gdzie jest Minseok?! Zacząłem go wołać,
ale nigdzie w pobliżu nie było chociażby śladu jego obecności. Czułem się coraz słabszy, moje ruchy stawały się chaotyczne i nieporadne, a kontury przedmiotów w zasięgu mego wzroku rozmazywały się tworząc niewyraźne plamy. Po raz ostatni usłyszałem nieznany mi głos. – Xiumin, wszystko będzie dobrze, nie martw się. – Zastanawiało mnie czemu go rozumiem, przecież nawet nie znałem tego języka i kim na boga jest Xiumin, kim oni są i czego od nas chcą? Pytania kłębiły się w mojej głowie jak szalone. Chciałem krzyczeć, ale moje ściśnięte gardło mi na to nie pozwalało. Ból stawał się coraz silniejszy i czułem jak ciemność spowija moje ciało ciągnąć mnie w otchłań nicości.. A później widziałem już tylko przerażającą mnie czerń i czułem już tylko rozdzierające mnie zimno i słyszałem już tylko oddalające się wycie wilków.
Taki tajemniczy nastrój tu mamy 🐺🐾... :-) Zapowiada się interesująca historia. Oby szybko pojawił się następny rozdział, bo ciekawość mnie zżera :-D
OdpowiedzUsuńWoo jakoś tak tajemniczo i mrocznie się zrobiło. Las, nieznajome wilki i w dodatku wypadek. Ach i jeszcze Xiu gdzieś się zapodział. Co się tu właściwie stało? Oj, zapowiada się ciekawe, czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńWeny w tworzeniu. Pozdrawiam! ;)
Tak bardzo tajemniczo. Nie wiadomo nic, oprócz dziwnej więzi(?) Minseoka z tamtym wilkiem i ogólnie mam teraz jedną wielką zagadkę w głowie. Wilkołaki, prawda? Ostatnio mnie coś wzięło na te klimaty, chętnie poczytam, bo zapowiada się ciekawie. Ale sztampowo zabrzmiało, przepraszam >< Ale naprawdę nie wiem, co więcej skomentować, bo praktycznie na razie mało co się działo.
OdpowiedzUsuńNo i Kaii~ ♥
Pozdrawiam~