tag:blogger.com,1999:blog-42049565872121170472024-03-14T05:35:03.915-07:00Darkness in my eyes but lights up in the sky...Yaoi fanfictions about k-pop (INFINITE & EXO)Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06842661225875798990noreply@blogger.comBlogger4125tag:blogger.com,1999:blog-4204956587212117047.post-85527264179677580932015-04-11T15:17:00.000-07:002015-04-11T15:17:07.896-07:00INFINITE - "Angels of destiny" 3. I wan't both heaven and hell only to be with you.<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="color: #ffe599; font-family: Times, Times New Roman, serif;">Boli mnie mój brak czasu na cokolwiek... Ale wreszcie zebrałam się w sobie i znalazłam chwilę, by zatroszczyć się o swoje opowiadanie. Mam nadzieję, że odcinek się spodoba i nie był on stratą czasu. Z góry przepraszam za błędy, ale jest noc, a ja powinnam dawno spać bo rano trzeba wstać i iść do pracy... </span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: #ffe599; font-size: large;">"ANGELS OF DESTINY"</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs0dS4hnwoYaRjX38JE81ilT81f9p26l4BkQWiS7itK-udugXnhZ33nxPrue0EA0P_DUEVQPRzY23hea0XYJRFLlT41mVxxFUKAImET8faVoNOfXzphnGYDLGhd9OW0YycEAXW9xGU0MM/s1600/angels+of+destiny.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="color: #ffe599;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs0dS4hnwoYaRjX38JE81ilT81f9p26l4BkQWiS7itK-udugXnhZ33nxPrue0EA0P_DUEVQPRzY23hea0XYJRFLlT41mVxxFUKAImET8faVoNOfXzphnGYDLGhd9OW0YycEAXW9xGU0MM/s1600/angels+of+destiny.jpg" height="200" width="400" /></span></a></div>
<div style="text-align: -webkit-center;">
<span style="color: #ffe599; font-size: large;"><br />3. " I WAN'T BOTH HEAVEN AND HELL ONLY TO BE WITH YOU."</span></div>
<div style="text-align: -webkit-center;">
<span style="color: #ffe599; font-size: large;">Czas i miejsce akcji: SEUL - KOREA, CZASY WSPÓŁCZESNE</span></div>
<div style="text-align: -webkit-center;">
<span style="color: #ffe599; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Chłodne powietrze
dryfowało pomiędzy dwojgiem mężczyzn stojących w ciemnej, obskurnej uliczce <br />na
tyłach clubu „Admiral’s arms”. Dongwoo uparcie wpatrywał się w czerń
rozciągającą się przed jego oczami jakby właśnie w niej miał odnaleźć
jakąkolwiek odpowiedź na dręczące go pytania. Gdyby nie powolne rytmiczne
uderzenia serca młodszego i jego cichy, ciężki oddech słyszalny za plecami
anioła, ten kompletnie zapomniałby o jego obecności pogrążony we własnych
myślach. Myungsoo tkwił w bezruchu oparty o zimną, kamienną ścianę klubu,
bezdźwięcznie obserwując sylwetkę stojącej przed nim postaci. W jego głowie
malował się obraz dwójki młodzieńców rozmawiających, zdradzających sobie
największe sekrety i dzielących się swoimi smutkami czy trwogami. Wyobrażał
sobie jak nawiązuje konwersację z Dongwoo, a ten rozentuzjazmowany podejmuje
temat, lecz jego wargi były zbyt spierzchnięte, a rozedrgane myśli krążące bez
celu w głowie zbyt rozmyte, by ułożyć się <br />w całość na tyle ostrą czy spójną, by
wydobyć z nich jakiekolwiek znaczące zdanie. Mimo wszystko chciał zostać tu z
nim, z nieznajomym, dzięki któremu po raz pierwszy od wielu lat poczuł się
bezpiecznie, jego obecność sprawiała, że Myungsoo odzyskiwał spokój i na
krótką, złudną chwilę mógł zapomnieć o trudach i ciężarze własnego życia. <br />Nie
miał pojęcia czemu, ale od pierwszej chwili, gdy tylko spojrzał w oczy tamtego
mężczyzny wiedział, że chce pozostać jak najbliżej niego, jak najdłużej.
Widział w nim coś niezwykłego i wiedział doskonale, że starszy dostrzegł to
samo w nim. Byli tak odmienni od siebie, a jednocześnie tak bliscy sobie
nawzajem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Po długiej chwili Kim
zebrał w sobie odwagę, przełknął głośno ślinę starając się odrobinę nawilżyć
swoje zaciśnięte gardło, dłonią przejechał po chropowatej strukturze cegieł,
wyczuwając pod palcami ich niedoskonałą, pokarbowaną i strawioną przez
upływ czasu fakturę, by finalnie oprzeć
o nie rękę i odepchnąć się od ściany stając na równe nogi <br />i prostując swoją
dotychczas opartą o mur, od którego zależało jego utrzymanie równowagi
sylwetkę. Zamiarem L było zbliżenie się do Dongwoo, podjęcie jakiejś inicjatywy
i przerwanie tej dłużącej się w nieskończoność bezczynności. Syknął głośno, gdy
wystający odłamek obłupanej cegły głęboko rozciął skórę jego delikatnej dłoni,
<br />a cieniutka, szkarłatna stróżka krwi skapnęła z jego palca na brudną, brukowaną
uliczkę. Woo do tej pory pogrążony w
spokojnym rytmie bębnów dudniących w piersi młodszego mężczyzny odwrócił się
zaalarmowany przez nagłą zmianę tętna chłopaka. Zamiast na nic nieznaczącej,
bezosobowej czerni skupił się teraz na ranie powstałej na palcu Soo, by po
chwili podążyć wzrokiem za czerwoną kroplą krwi, która powolnie spłynęła po
dłoni L, by niemal z szybkością światła przedrzeć powietrze, a finalnie rozprysnąć
się na ohydnym, zakurzonym chodniku pozostawiając w uszach Dongwoo niemy,
głuchy trzask i zaznaczając jeszcze mocniej w jego myślach pojęcie o tym jak
ulotne <br />i znikome są niemal wszystkie chwile w jego długim, niekończącym się
anielskim życiu. Coś tak małego <br />i nieznaczącego jak kropla cudzej krwi
przypomniała Jang’owi jak jeszcze zaledwie kilka lat temu marzył o zmianie,
pragnął stać się śmiertelnikiem, zestarzeć się u boku kogoś kogo kocha, ściskać
jego dłoń i dzielić z nim wszystkie chwile: te dobre, jak i te złe. To wszystko
powróciło, rodząc w jego sercu tę samą tak dobrze mu znaną tęsknotę, a to wszystko
za sprawą jakiegoś przypadkowego chłopaka, który przez swoją głupotę
roztrzaskał mu samochód… Anioł miał ochotę śmiać się z irracjonalności całej
tej sytuacji, lecz cichy, nieśmiały głoś Myungsoo wyrwał go z zamyślenia.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Straszna niezdara
ze mnie… - Zakomunikował wycierając spód dłoni o materiał jeansowych spodni.
Podniósł ją do góry obracając delikatnie i prostując palce, a nikła smuga
światła z na wpół działającej latarni znajdującej się nieopodal lekko
oświetliła nieskazitelną, delikatną, jasną skórę Myungsoo. Anioł przetarł oczy
<br />nie spuszczają wzroku z miejsca, w którym jeszcze moment wcześniej znajdowała
się rana, po której teraz nie został nawet najmniejszy ślad. Bo przecież była
tam, musiała być… Widział krew, widział miejsce gdzie rozchodziła się nacięta
skóra odsłaniając czerwień powstałej rany, więc… Co się z nią stało? – „ A może
nie widziałem absolutnie nic? Wydawało mi się zupełnie jak wcześniej w klubie
kiedy L śpiewał i grał, a ja myślałem, że na mnie patrzy, wmawiałem sobie, że
jego słowa skierowane są wyłącznie do mnie, a tymczasem to była zwykła piosenka
napisana tak, by podobała się innym, by młodzież mogła się z nią utożsamić.” <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Dongwoo potrząsnął
głową chcąc pozbyć się dziwnych obrazów, które zaczęły kłębić się w jego
głowie. Przetarł oczy prosząc samego siebie w duchu, by rana znów pojawiła się
na dłoni chłopaka, wszystko na próżno… <br />W kilku wyciągniętych, raptownych
krokach zbliżył się do Myungsoo szybko chwytając go za nadgarstek, który
przyciągnął jak najbliżej swojej twarzy. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Ała… - Cicho
szepnął Soo przymykając oczy i starając się odciągnąć swoją dłoń od
podejrzliwego, badawczego spojrzenia anioła, jednocześnie usiłując wyrwać ją z
żelaznego uścisku dłoni, która boleśnie zakleszczyła się dookoła jego ręki.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Przed chwilą… -
Podjął Dongwoo, lecz wycofał się nie wiedząc, co tak naprawdę zamierzał
powiedzieć. Palcami drugiej ręki przejechał po nietkniętej mlecznobiałej skórze,
która sekundy temu była oszpecona przez rozcięcie na swej niemal idealnej fakturze.
L przymknął oczy rozkoszując się dotykiem starszego. Czuł się onieśmielony
urokiem Dongwoo, a jednocześnie odrobinę zaniepokojony jego raptownym
zachowaniem. <br />Woo odetchnął głęboko, wydając z siebie cichy jęk rezygnacji, już
subtelniej i delikatniej objął ramiona Myungsoo, <br />a ten znów poczuł ten sam
spokój, który towarzyszył mu od kiedy znalazł się w pobliżu tajemniczego
nieznajomego, który teraz stał naprzeciwko obejmując go i z fascynacją
wpatrując się w jego twarz. – Powiedz mi… Jaką to tajemnicę skrywasz,
Cherubinie. – Nakazał jednocześnie prosząc Dongwoo. Zbliżył swą twarz tak
blisko twarzy L, że gdyby ten choćby drgnął to otarliby się o siebie nosami. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- To samo chciałbym
usłyszeć od Ciebie. – Powiedział tak cicho, że nawet w sali po brzegi
wypełnionej ludźmi jedynie Jang mógłby go usłyszeć. Policzki Kim’a przybrały
odcień purpury, a on sam spuścił wzrok na czubki własnych butów, by tylko
uniknąć kontaktu wzrokowego z Dongwoo. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Uwierz mi, im mniej
o mnie wiesz tym lepiej dla Ciebie. – Odpowiedział anioł przechodząc za plecy
młodszego i zajmując jego wcześniejsze miejsce przy ścianie. L odwrócił się powolnie w stronę starszego
mężczyzny, zastanawiając się jak ubrać swoje myśli i uczucia w słowa, które
będą w stanie choćby w małym ułamku oddać rozszalałe szarpiące go na wszystkie
strony emocje.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Wyglądasz zupełnie
inaczej, niż wtedy gdy Cię poznałem. – Szepnął postępując kilka kroków w
kierunku anioła. „ Poznałem to bardzo dużo powiedziane…” – Pomyślał Dongwoo,
lecz zostawił tę kąśliwą uwagę tylko dla siebie. – Ile właściwie masz lat? –
Zapytał Soo, unosząc brew jednocześnie starając się oszacować wiek mężczyzny na
własną rękę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Tysiąc pięćset sto
dziewięćset. – Burknął w odpowiedzi pod nosem, lecz Myungsoo wyraźnie nie
dosłyszał bo wychylił się do przodu w niemej prośbie o powtórkę słów jakie
wypłynęły z ust jego rozmówcy, jakby starał się wychwycić głoś Dong’a niknący w
ciasnej uliczce owładniętej czernią. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Słucham? – Dopytał
po chwili bezdźwięcznego wpatrywania się w znieruchomiałą postać przypominającą
posąg dopiero co wykuty przez wprawne ręce i dłuto Michała Anioła, czy
Donatella. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- 21. – Jang
udzielił, krótkiej odpowiedzi jednak ubrał ją w najuprzejmiejszy ton na jaki
tylko było go stać. Sam nawet nie wiedział ile ma lat i jak powinien je liczyć.
Nie pamiętał swego początku, mimo iż wiele razy uparcie starał się sobie
przypomnieć. Tysiące? Dziesiątki tysięcy? Może Miliony? Czy ktokolwiek znał
odpowiedź na to pytanie? Dekady mijały, przemijały wieki i lata, świat się
zmieniał, a ludzie umierali, jedynie oni nigdy się nie zmieniali, nieśmiertelni
przemykający przez świat nie pozostawiając po sobie żadnego namacalnego dowodu
swojego istnienia, nieznacznie zmieniał
się tylko ich wygląd, ubrania, w które się ubierali i fryzury w jakie czesali
swoje włosy. – A ty… 19? – Zapytał jednocześnie sam dając sobie odpowiedź. Myungsoo
pokiwał głową chwiejnym, ostrożnym krokiem podchodząc jeszcze bliżej anioła. Po
przestąpieniu kilku niepewnych kroków jego stopa zahaczyła o pękniętą płytkę w
starym, nierównym chodniku. L zawirował w powietrzu dookoła własnej osi niczym
rasowa baletnica, by po chwili rozpaczliwego wymachiwania rękami runąć do
przodu niczym gałąź oderwana od drzewa przez mocne uderzenie pioruna. Myungsoo
spadał w przód przygotowany na potężny ból spowodowany niechcianym spotkaniem
swojego delikatnego ciała z brudnym i twardym brukiem. Zamknął oczy, lecz
zamiast obezwładniającego bólu na jaki był przygotowany poczuł ciepło i czułość
ratujących go z opresji ramion Dongwoo. Kim uniósł głowę w kierunku anioła, by
spojrzeć mu w twarz, dostrzegł w jego oczach trwogę mieszającą się z
zakłopotaniem wywołanym nagłą bliskością ich ciał, jednak mimo, iż Myungsoo był
już bezpieczny i twardo stał na ziemi to Jang nie rozluźnił uścisku, a wrecz
przeciwnie młodszy mężczyzna miał wrażenie, że ręce jego towarzysza coraz
szczelniej oplatają jego ramiona i talię. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Chciałbym tylko… -
Szepnął anioł wprost do ucha Soo, lecz zamilkł na chwilę widząc odruchowo
przymknięte powieki młodszego i jego zaróżowione policzki. Myungsoo pragnął, by
starszy chciał tego samego, co on: pragnął poznać zapach jego oddechu, smak
jego pocałunku, dotyk jego warg, jednak Jang tkwił w bezruchu rozczarowując pragnienia
i marzenia młodzieńca. W głowie Kim’a narodziła się myśl, że ta okazja już
więcej się nie powtórzy, że ten moment jest jeden jedyny w swoim rodzaju i
szansa, by zbliżyć się do Dongwoo może już nigdy więcej nie być mu dana. Po raz
kolejny tego wieczoru zebrał w sobie całą odwagę na jaką było go stać w danej
sytuacji i ujął twarz Dongwoo w swe dłonie zmuszając go do pocałunku. Ku
wielkiemu zaskoczeniu młodszego anioł bardzo delikatnie i subtelnie, ale z
wielkim entuzjazmem i czułością odwzajemnił pocałunek. Wszelkie doznania
związane z owym momentem jakie rysowały się wcześniej w wyobrażeniach Myungsoo
okazały się niczym w porównaniu z elektryzującą falą uczuć jakie towarzyszyły
tym realnym jakie pociągnęły za sobą miękkie i rozgrzane wargi mozolnie
pieszczące usta L. Ta błoga chwila zakończyła się zbyt nagle i szybko
identycznie jak się rozpoczęła. Głośny trzask otworzonych z impetem drzwi
oderwał mężczyzn od siebie sprawiając, że Dongwoo odskoczył na odległość
wyciągniętej ręki od młodszego, który nie był w stanie poruszyć się choćby o
milimetr, a jedynie spuścił głowę chowając palące rumieńce na policzkach, oraz
nabrzmiałe, zaczerwienione usta pod czarną zasłoną powstałą z jego włosów. Zza
framugi klubowego wyjścia wyłonił się mężczyzna o kruczoczarnych włosach,
oczach tego samego koloru i twarzy przyozdobionej ironicznym uśmiechem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Myungsoo, moja
gwiazdo! – Wykrzyknął kierując się w stronę młodszego z szeroko rozpiętymi
ramionami sugerującymi, iż chciał go mocno i z wielką pasją uścisnąć. Kim w
dalszym ciągu nie drgnął, a po tym jak owy nieproszony przybysz przycisnął go
do siebie i ucałował go w policzek odwrócił twarz w stronę anioła mówiąc:<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- To mój szef… - Nie
dane mu było skończyć zdania, gdyż mężczyzna brutalnie wszedł mu w słowo. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Jesteś nam
potrzebny, publika czeka na swojego ulubieńca. – Pchnął Myungsoo w kierunku szeroko
otwartych drzwi jednocześnie gestem ręki nakazując mu wejść do środka. L
ostatni raz tęsknym spojrzeniem zerknął w stronę Dongwoo jakby prosił go, by ten
w jakikolwiek sposób zatrzymał go nie pozwalając mu zniknąć w otchłani klubu,
gdy nie zauważył żadnej nawet minimalnej reakcji anioła zrezygnowany zatopił
się w fali roztańczonych ciał, by przedrzeć się przez nie na zaplecze. Po tym
jak mężczyźni zostali sami w zakurzonej uliczce, właściciel „Admiral Arms” podjął
rozmowę. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Kopę lat, mój drogi
aniele. - Roześmiał się szyderczo, a dźwięk ten rozległ się echem w głowie Jang’a
kalecząc jego uszy ostrymi szpilami. – Dawno się nie widzieliśmy… - Powiedział
przyjmując pozę myśliciela i udając, że liczy ile to lat upłynąło od ich
ostatniego spotkania. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Nam Woohyun, mogłem
się tego spodziewać. – Odpowiedział Dongwoo uśmiechając się pod nosem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Widzę, że poznałeś
mój nieoszlifowany diament. – Powiedział jadowicie, a jego głos bardziej
przypominał syk węża, niż ludzkie słowa. – Wciąż nie jest doskonały, ale pracuje
nad nim zupełnie jak nad Howone’m i przyznam nieskromnie, że bardzo dobrze mi
idzie. – Kontynuował badając reakcję anioła dociekliwym spojrzeniem. – Bo to
chyba w jego sprawie tu przybyłeś chyba, że się mylę, a wtedy będę rad jeśli
wyprowadzisz mnie z błędu, mój przyjacielu. – Dongwoo postanowił pozostać
oszczędny w słowach, więc jedynie pokręcił głową na znak, że Woohyun wcale się
nie pomylił. – Tak też myślałem… Tak na marginesie, powiedz mi czy to nie
piękne, że zawsze nasze drogi się krzyżują, zupełnie jakby nasza egzystencja
zależała od siebie nawzajem… Anioły i demony żyjące wśród ludzi niczym
eteryczni bracia. – Po raz kolejny uraczył Jang’a doznaniami łączącymi się z
jego donośnym sarkastycznym śmiechem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Pora na mnie, moja
rola tutaj już się zakończyła. – Szepnął odwracając się plecami do Nam’a, który
udając ciepły i przyjacielski gest pomachał mu na do widzenia.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- A! Nie tykaj tego, co moje bo gorzko pożałujesz, aniołku. - Na odchodne rzucił tylko w kierunku
blondyna wysyłając mu pocałunek w powietrzu, po czym podążył śladami Myungsoo
znikając za zamkniętymi drzwiami klubu. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">W myślach Dongwoo
kołatało się miliony negatywnych uczuć: złość, niepewność, rozżalenie,
zdziwienie, zawód, ból i… zdrada. W jednej krótkiej chwili utracił szansę na
zmiany w swoim życiu jakie niosło ze sobą poznanie Myungsoo, a także nadzieję
na odzyskanie utraconego wieki temu przyjaciela, który mimo upływu setek lat
nie stracił na wartości w sercu anioła. Zrezygnowany powolnie rozpiął swoje
śnieżnobiałe anielskie skrzydła i z lekkością motyla uniósł się do góry
przymykając powieki i oddając się błogości wiatru smagającego jego ciało
chłodnymi powietrznymi jęzorami. Po krótkim, lecz orzeźwiającym locie stanął przed wielką złotą bramą, za którą znajdował się
gigantyczny barokowy zamek ozdobiony ornamentami ze złota i srebra. Ten
przepiękny, niesamowity i niecodzienny widok prawdopodobnie odebrałby mu mowę, gdyby nie fakt, że powracał do tego miejsca niemalże każdego wieczoru, to był
jego prawdziwy dom, jedyne miejsce, które znał tak naprawdę i które pozostawało
niezmienne zupełnie jak oni – dom wszystkich aniołów i główne miejsce ich
pracy. Prawdziwe niebo, to samo, które pospolici ludzie wyobrażali sobie jako
zbiorowisko chmurek i obłoków pośród, których leżeli i przemykali aniołowie i
małe nagie cherubiny, jednakże jego prawdziwe oblicze było tak ogromnie
odmienne od tego, co śmiertelnicy znali z opowiadań i podań kościoła. Anioł
położył dłoń na złotej klamce po czym zdjął z szyi medalion z symbolem
nieskończoności ze skrzydłami, przyłożył go w miejsce gdzie powinien znajdować
się otwór na klucz, a dotąd zamknięta brama otworzyła się z cichym zgrzytem
zapraszając przybysza do wnętrza królestwa, którego strzegła. Dongwoo ruszył do
przodu rozglądając się dookoła, nie chciał bowiem nikogo spotkać, by uniknąć
niezręcznych pytań i opowiadania o tym, co wydarzyło się na ziemi, mimo iż
zdanie raportu było nieuniknione chciał najpierw wszystko dokładnie przemyśleć,
tak aby wyznać przełożonemu jedynie to, co stanowiło absolutnie konieczne
minimum. Nim zdążył się obejrzeć kroczył już szerokim, białym korytarzem o
podłodze wyłożonej jasnym marmurem. Zaledwie sekundy dzieliły go od zaznania
spokoju i samotności w swoim małym lecz prywatnym i przytulnym pokoju, niestety
w oddali usłyszał podniesione głosy, prawdopodobnie jakąś kłótnie, a ciekawość,
by dowiedzieć się kto i o co się sprzecza za rogiem skutecznie uniemożliwiła
realizację wcześniejszego planu, jakim było zatopienie się w odmętach pościeli
i oddalenie się do mrocznej krainy władanej przez Morfeusza. Jang powolnie i
ostrożnie zbliżał się do źródła dźwięków tak, by jak najdłużej pozostać
niezauważonym, wcześniej rozmyte w eterze słowa powoli nabierały wyrazu i
ostrości, a anioł mógł z bezpiecznej odległości przysłuchać się rozmowie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- On jest skończony…
Kiedy ty i Jang wreszcie to pojmiecie? – Padło jadowite pytanie, na które
jedyną odpowiedzią rozmówcy było pełne złości prychnięcie. – Postępujcie tak
dalej, a podzielicie jego los. Mam wielką nadzieję, że będę tym, któremu będzie
dane obserwować wasz upadek, a kto wie… może własnoręcznie odrąbie wam
skrzydełka. – Dongwoo usłyszał dobrze mu znany znienawidzony śmiech jednego ze
swych pobratymców <br />– Lee Sungjong’a. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Będziesz jedynym z
naszej grupy, który zostanie strącony w odmęty samych piekieł, a jestem ciekaw
jak wtedy dasz sobie radę? Jeśli on nie będzie już osłaniał twoich pleców w
zamian za informacje i plotki jakie mu dostarczasz. – Dopiero teraz drugi
mężczyzna postanowił odgryźć się swojemu rozmówcy za pełne jadu i nienawiści
słowa jakie padły z jego ust, jednak stwierdził, że wymiana zdań z pupilkiem
najwyższego anioła do niczego go nie doprowadzi, a może mu jedynie zaszkodzić,
dlatego też odwrócił się na pięcie i postanowił odejść. Jang zdecydowanie
spóźnił się i nie zdołał usłyszeć całej kłótni, ale miał świadomość w czym
rzecz: mężczyźni sprzeczali się o Hoyę i jego zdradę, albowiem nie wszyscy w
dalszym ciągu mogli uwierzyć, że ktoś pokroju Lee Howon’a byłby zdolny do
upadku na tak niski szczebel. Dongwoo stał niczym oniemiały analizując słowa
aniołów i zastanawiając się jaki mógł być początek tej wymiany zdań, gdy
niespodziewanie wpadł na niego jeden z wcześniej podsłuchiwanych przez niego
mężczyzn. Rozzłoszczony anioł odsunął się od Woo na odległość ręki po czym
odetchnął głęboko.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Dobrze cię widzieć,
szukałem cię przez cały dzień. – Oznajmił chłopak po czym uścisnął swojego
przyjaciela. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- W jakim celu? –
Zapytał Dong odwzajemniając czuły gest. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Bo się martwiłem o
ciebie, kretynie. – Anioł delikatnie uderzył Jang'a w ramie robiąc przy tym
smutną minę. - Strasznie się tu zagmatwało ostatnio… Wiedziałbyś gdybyś tyle
czasu nie przebywał na ziemi. – Wytknął mu z wyrzutem celując w niego palcem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Sungyeol, wybacz mi
moją niewdzięczność, ale ja tylko spełniam swoje obowiązki. – Odpowiedział
Dongwoo usprawiedliwiając się. Yeol zrobił smutną minę, po czym spuścił wzrok na
marmurową podłogę. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Jak on sobie radzi?
– Zapytał z głosem przepełnionym trwogą. Mimo iż nie padło żadne imię oboje
doskonale wiedzieli, kogo Lee ma na myśli. Dongwoo tylko wzruszył ramionami nie
chcąc powiedzieć nic, <br />co zmartwi jego najbliższego przyjaciela. – Ty w to nie
wierzysz… - Bardziej oznajmił niż zapytał jakby to było dla niego absolutnie
pewne. – Prawda? On nas nie zdradził. Musi być jakieś wytłumaczenie, a my je
odnajdziemy. Powiedz, że mam rację. Proszę cię powiedz, że mam rację. – Woo w
odpowiedzi jedynie pokiwał głową, gdyż każde zdanie, które przychodziło mu do
głowy wydawało się nieodpowiednie w danej sytuacji. Po chwili milczenia,
postanowił jednak przerwać niezręczną, obezwładniającą ich ciszę. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">-Odzyskamy go…
Jeszcze nie wiem jak, ale odzyskamy go. – Powiedział pocieszająco ściskając
ramię Sunga. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Mam nowe
informacje. – Oznajmił młodszy anioł uśmiechając się. Napotkał badawcze, zaciekawione i pytające spojrzenie Jang’a, więc szybko zaczął wyjaśnienia. – W
ramach kary miałem czyścić archiwum i zupełnie przypadkiem odnalazłem wszystkie
podania i raporty dotyczące Howon’a. – Wzruszył ramionami jakby to była dla
niego drobnostka i kontynuował wypowiedz, a przepełniony dumą uśmiech nie
schodził mu z twarzy. – Wiesz, że większość donosów o jego niestosownym
zachowaniu pochodzi od Lee Sungjong’a? – Wyznał ze złością jednocześnie
zaciskając pięści. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- To było do
przewidzenia… - Dodał Dongwoo, jakby zupełnie nie zrobiło to na nim wrażenia. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Musisz do mnie
przyjść… Wszystko ci pokażę i sam ocenisz, czy w tych bredniach może być choć
ziarno prawdy. – Powiedział podekscytowany Lee. – A tymczasem czeka na mnie
jeszcze 5 półek w archiwum, które muszę uprzątnąć do jutra… - Powiedział na
odchodne po czym pomachał przyjacielowi na pożegnanie. Jang jedynie pokiwał
głową z aprobatą i zrozumieniem, nie chciał go martwić i mówić o tym, że Hoya w
rzeczywistości ma jakieś układy z wysłannikami ciemnych mocy, nie czuł potrzeby
martwienia swojego kompana dopóki sam nie przekona się co jest grane pomiędzy
Howon’em, a Woohyun’em. Moment później kroki Sungyeol’a powoli ucichły za
plecami Jang’a, a on po raz kolejny tego dnia pozostał sam z ogarniającymi go
sprzecznymi uczuciami i trapiącymi, natrętnymi myślami. <o:p></o:p></span></div>
<br />
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06842661225875798990noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4204956587212117047.post-10228236982918428582015-02-12T07:01:00.000-08:002015-02-12T07:01:25.218-08:00EXO - "The beast inside of you" Rozdział I: "At the beggining of our story."<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQQAZfsG03CqkxC3gOmnR_to5rHSRB3_FdsLF9w8PscaV5pypp1yH5FPS20sl_djQztdhQd3JFDQcHLAunazdYQs6sMz3btR-MZmWwJSVUbZs8EiDn9MQUf1VhNqGdoj1PXknxC7OPdYQ/s1600/wilki.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-size: large;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQQAZfsG03CqkxC3gOmnR_to5rHSRB3_FdsLF9w8PscaV5pypp1yH5FPS20sl_djQztdhQd3JFDQcHLAunazdYQs6sMz3btR-MZmWwJSVUbZs8EiDn9MQUf1VhNqGdoj1PXknxC7OPdYQ/s1600/wilki.jpg" height="200" width="400" /></span></a></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: -webkit-center;">
<span style="color: #ffe599; font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><br /></span></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: -webkit-center;">
<span style="color: #ffe599; font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: x-large;">Rozdział I : "At the beggining of our story."<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="color: #ffe599; font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="color: #ffe599; font-family: Times, Times New Roman, serif;">A/N: Trochę krótkie jak na rozdział, ale za długie na prolog... Nie mogę się doczekać, by móc wstawić coś dłuższego i bardziej wartościowego... BTW Zamierzam prowadzić to opowiadanie mniej więcej na równi z "Angels of destiny", a pomiędzy rozdziałami jakieś one shoty. Mam skrytą nadzieję, że ktoś zechce tu od czasu do czasu zajrzeć i poświęcić chwilę na przeczytanie moich prac. :)</span></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: -webkit-center;">
<span style="color: #ffe599; font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"><br /></span></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: -webkit-center;">
<span style="color: #ffe599; font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: x-large;"> KAI POV <o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: -webkit-center;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> </span></span><span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Stojąc naprzeciwko tych majestatycznych stworzeń wpatrywałem się z zapartym tchem </span></span><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 13pt;">w najmłodszego z osobników. Nie potrafiłem oderwać od niego wzroku chociażby na ułamek sekundy. Wciąż szczenię, tak samo jak ja małe dziecko, lecz jaśniejące wewnętrznym blaskiem<br />i uwodzące skrywaną w czekoladowych oczach tajemnicą, która czyniła go wyjątkowym na tle wszystkich wilków znajdujących się przede mną.</span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Był w zasięgu ręki… Dzieliło nas zaledwie kilka kroków, po których przestąpieniu mógłbym wtulić się w jego śnieżnobiałą, puszystą sierść. Jednakże gdy wyciągam rękę, chcąc zbliżyć się do niego choć<br />o milimetr, by zmniejszyć tą bolesną odległość pomiędzy nami moja dłoń napotyka na ogrodzenie wybiegu dla dzikich zwierząt. Zimno stali, która otarła się o moją skórę, kontrastująca z ciepłem ręki mojego starszego brata, ściskającej mój nadgarstek wyrywa mnie ze złudnych marzeń i dziecięcych wspomnień, brutalnie przenosząc z powrotem do rzeczywistości. Mimo, iż jestem już nastolatkiem<br />to niewiele zmieniło się w moim życiu. Ta sama coroczna wycieczka rodzinna do ZOO i to samo kołatanie serca na myśl o tym, że znów zobaczę wilki – zwierzęta tak pasjonujące mnie od najmłodszych lat. </span><span style="font-size: 13pt;">Otacza mnie tak dobrze zapamiętana sceneria: dwaj starsi bracia biegający dookoła, śmiejący się<br />i przepychający jakby zatrzymali się w czasach kiedy wszyscy mieliśmy zaledwie po kilka lat. Ledwie słyszalne głosy rodziców, którzy siedzą na ławce nieopodal dobiegają moich uszu. Tylko dłoń brata<br />nie ściska już mojej, a delikatnie spoczywa na moim ramieniu i mimo upływu lat razem obserwujemy tego samego wilka. Dorósł tak samo jak my, lecz zachował swą odmienność od reszty i tę niesamowitą świetlną poświatę, która go otacza. W jego czekoladowych tęczówkach dostrzegam drobne złociste refleksy, niestety ich piękno przyćmione jest przez ogromny ból i samotność zauważalne w jego oczach. Po chwili zauważam, że nie tylko ja studiuje każdy szczegół w czyimś wyglądzie - śnieżnobiały wilk także kogoś obserwuje. Z ciekawości podążam za jego wzrokiem i nie potrafię uwierzyć w to co widzę. Oczy wilka utkwione są prosto w oczach mojego brata, w których dopiero teraz zauważam te same złotawe iskierki i tę samą bolesną tęsknotę, co w oczach zwierzęcia. Wyczuwam pomiędzy nimi jakąś dziwną, niewytłumaczalną więź. Ale przecież to niemożliwe, to na pewno tylko mój umysł płata mi jakieś figle… </span><span style="font-size: 13pt;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> - Jongin, chyba musimy już iść. – Słyszę głos Minseok’a, a po braku jakiejkolwiek reakcji z mojej strony czuję, iż delikatnie ciągnie mnie za łokieć w kierunku rodziców. – Wiem, że jesteś maniakiem zwierząt futerkowych, ale mama ma już dość natury. Ponad to Jongdae i Joonmyun zaraz rozniosą<br />w drobny mak karuzelę z jednorożcami dla dzieci. – Roześmiał się perliście po czym popchnął mnie<br />do przodu, by zmusić do marszu moje znieruchomiałe nogi. Gdy odchodzimy ostatni raz odwracam się<br />w stronę wybiegu dla leśnych psów. Niespodziewanie tym razem to moje tęczówki napotykają te należące do wilka. Dzikość zazwyczaj obecna w spojrzeniach wszystkich zwierząt u owej śnieżnobiałej bestii została złagodzona przez zdolność rozumienia i pojmowania. Chwilę temu wydawało mi się,<br />że oczy Minseok’a przypominały tęczówki zwierzęcia teraz byłem pewien, że to oczy wilka były ludzkie. - Prawda, młody? - Min po raz kolejny puknął mnie w ramię bym zwrócił na niego uwagę. Mama czekała, aż udzielę odpowiedzi na pytanie, które prawdopodobnie padło gdy przebywałem jeszcze w szoku wywołanym moim niedawnym odkryciem.<br />- Tak, dokładnie. – Odpowiedziałem machinalnie. Nasza rodzicielka zaniepokoiła się lekko, ale po chwili odetchnęła głęboko.<br />– Zgadzam się skoro tak bardzo chcecie iść. – Ton jej głosu sugerował, że owa zgoda została na niej wymuszona przez topiące serca spojrzenie jej najstarszego syna. – Tylko Minseok kochanie, opiekuj się bratem, a ty Jongin nie oddalaj się od niego i najważniejsze pilnujcie swoich szklanek nie wiadomo czy ktoś wam czegoś nie dosypie do soku…. I żadnego alkoholu! – Jak to każda nadopiekuńcza mamusia<br />i nasza musiała wygłosić kazanie, lecz właśnie dzięki temu przypomniałem sobie, że mieliśmy iść na domówkę do jednego ze wspólnych kolegów. Na myśl o szalonej zabawie od razu rozpromieniłem się<br />i kompletnie zapomniałem o dziwnych obrazach jakie dziś mój najwyraźniej niezrównoważony umysł postanowił mi przedstawić.</span><span style="font-size: 13pt;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"><span style="color: #ffe599;">***</span></span><span style="font-size: 13pt;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Kilka godzin później spożyty alkohol delikatnie zamącił mi w głowie, dodatkowo byłem wymęczony tańcem, który kochałem tak bardzo, iż poświęciłem na niego całą swoją energię.<br />To sprawiło, że marzyłem już tylko o szybkim prysznicu i ciepłej pościeli w moim wygodnym łóżku.<br />Na moje szczęście koledzy, z którymi przyjechaliśmy także się zbierali, dlatego wszyscy zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w powrotną drogę do domów.<br />Dłużąca się w nieskończoność podróż przez las i księżyc delikatnie oświetlający drzewa sprawił,<br />że zrobiłem się jeszcze bardziej senny. Z na wpół przymkniętymi powiekami obserwowałem majaczącą za szybą czarną ścianę lasu. Moja głowa opadła na ramię brata, który objął mnie delikatnie, gestem tym dając mi znak, że spokojnie mogę zasnąć, gdyż on jest tuż obok i zupełnie nic mi nie grozi. Po chwili zauważyłem parę żółtych ślepi przesuwających się w czerni lasu równo z samochodem. Ułamek sekundy później udało mi się dostrzec ich właściciela – ogromnego, czarnego jak węgiel wilka. </span><span style="font-size: 13pt;">Jego zjeżona kryza podskakiwała w rytm kroków. Już miałem pokazać go bratu, gdy usłyszałem ogłuszający huk. Po tym wszystko działo się błyskawicznie: wilk na masce samochodu, poślizg, uderzenie w drzewo, ogromny ból, a potem już tylko krew, pełno krwi, tylko skąd ona się wzięła? Czy jest moja?<br />Poczułem coś ciepłego i mokrego na czole, a gdy przyłożyłem do niego dłoń zobaczyłem na niej jeszcze więcej szkarłatnej cieczy. Usłyszałem czyjś głos – męski, głęboki i ciepły. Szeptał coś uspokajająco,<br />ale w jakimś zupełnie nieznanym mi języku. Zacząłem szukać go wzrokiem dookoła siebie, lecz niestety na próżno. Nagle coś zaniepokoiło mnie jeszcze mocniej – gdzie jest Minseok?! Zacząłem go wołać,<br />ale nigdzie w pobliżu nie było chociażby śladu jego obecności. Czułem się coraz słabszy, moje ruchy stawały się chaotyczne i nieporadne, a kontury przedmiotów w zasięgu mego wzroku rozmazywały się tworząc niewyraźne plamy. Po raz ostatni usłyszałem nieznany mi głos. – Xiumin, wszystko będzie dobrze, nie martw się. – Zastanawiało mnie czemu go rozumiem, przecież nawet nie znałem tego języka </span></span><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 17.3333339691162px; text-align: -webkit-center;">i kim na boga jest Xiumin, kim oni są i czego od nas chcą? Pytania kłębiły się w mojej głowie jak szalone. Chciałem krzyczeć, ale moje ściśnięte gardło mi na to nie pozwalało. Ból stawał się coraz silniejszy i czułem jak ciemność spowija moje ciało ciągnąć mnie w otchłań nicości.</span><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 13pt;">. A później widziałem już tylko przerażającą mnie czerń i czułem już tylko rozdzierające mnie zimno i słyszałem już tylko oddalające się wycie wilków.</span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06842661225875798990noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4204956587212117047.post-6728503112497113272015-01-17T13:24:00.001-08:002015-02-08T13:13:17.620-08:00INFINITE - "Angels of destiny" 2. You can run, you can hide but you can't lose me.<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<div style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: #ffe599; font-size: large;">"ANGELS OF DESTINY"</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs0dS4hnwoYaRjX38JE81ilT81f9p26l4BkQWiS7itK-udugXnhZ33nxPrue0EA0P_DUEVQPRzY23hea0XYJRFLlT41mVxxFUKAImET8faVoNOfXzphnGYDLGhd9OW0YycEAXW9xGU0MM/s1600/angels+of+destiny.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="color: #ffe599;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs0dS4hnwoYaRjX38JE81ilT81f9p26l4BkQWiS7itK-udugXnhZ33nxPrue0EA0P_DUEVQPRzY23hea0XYJRFLlT41mVxxFUKAImET8faVoNOfXzphnGYDLGhd9OW0YycEAXW9xGU0MM/s1600/angels+of+destiny.jpg" height="200" width="400" /></span></a></div>
<span style="color: #ffe599; font-size: large;"><br />
2. "YOU CAN RUN, YOU CAN HIDE, BUT YOU CAN'T LOSE ME."</span><br />
<span style="color: #ffe599; font-size: large;">Czas i miejsce akcji: SEUL - KOREA, CZASY WSPÓŁCZESNE</span><br />
<span style="color: #8e7cc3;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 13pt;"> </span><span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> Kolejny piękny, ciepły i słoneczny poranek taki sam jak każdy dzień seulskiego
lata. Dongwoo stał oparty plecami o maskę swojego srebrnego suw’a, bazgrząc coś
w starym notesie. <br />Jedną ręką delikatnie poluźnił krawat ciasno oplatający jego
szyję, po czym przetarł dłonią policzki rozgrzane przez ciepłe promienie
słoneczne padające mu na twarz. Chwilę później postanowił zdjąć marynarkę
szarego garnituru, w który był ubrany i delikatnie podwinąć rękawy
śnieżnobiałej koszuli, wcale nie dlatego, iż było mu duszno, on nie doznawał
tak trywialnych i przyziemnych odczuć jak zimno czy gorąco, chciał po prostu
poczuć na swej skórze delikatny powiew letniego wietrzyku. Oczy miał skierowane
w stronę przyciemnionej szyby pewnej z kawiarni, która wieczorem
zamieniała się w jeden <br />z najbardziej obleganych nocnych klubów koreańskiej
stolicy. Jego wzrok skoncentrowany był na postaci poruszającej się za taflą
szkła. Menager lokalu siedzący przy stoliku znajdującym się najbliżej okna
przełożył kilka kartek, na innych złożył parę podpisów następnie wkładając je
do teczek i segregatorów. Jang zapisał drukowanymi literami w swoim notesie:
„ZNOWU PRACA – NIC CIEKAWEGO”. <br />Zły i znudzony podrapał się po głowie.
Zastanawiał się dlaczego jego zwierzchnicy dali mu tak okropnie żmudną i nużącą
pracę jaką jest obserwowanie i śledzenie kogoś kto prowadzi życie przykładnego
obywatela. Był pewien, że ze swym potencjałem, doświadczeniem i zapałem
powinien wykonywać jakąś bardziej odpowiedzialną i rozwojową pracę, niż to co
mu zlecono. Chwilę później mężczyzna wsunął wszystkie dokumenty do swojej
teczki i wstał z zajmowanego miejsca. W tym czasie Dongwoo wślizgnął się do samochodu i odpalił silnik nie spuszczając wzroku z mężczyzny w
kawiarni. Ten tylko podszedł <br />do lady rzucił na nią kilka faktur po czym kiwnął
palcem na kelnera dając mu znak, by je zabrał po czym wyszedł z lokalu
delikatnie zamykając za sobą drzwi. Uważnie rozejrzał się dookoła studiując
każdy szczegół otoczenia, Woo odruchowo zsunął się z siedzenia tym samym
chowając za kierownicą, jakby ktokolwiek mógł go dostrzec zza czarnych jak noc
szyb jego samochodu. Hoya jak zwykle wsiadł do swego wozu i odjechał.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Howon jesteś
cholernie przewidywalny i jeszcze bardziej nudny… - Szepnął blondyn sam <br />do
siebie ruszając z podjazdu za celem swych obserwacji. Mocne szarpnięcie i
uderzenie w jego samochód uniemożliwiły mu kontynuację zadania i sprawiły, że
Dongwoo zaklął pod nosem wysiadając z suw’a. Gdy wściekły przeszedł na tył
samochodu zobaczył spore wgniecenie w szarej stali swego pojazdu i niemal
odpadający zderzak jakiegoś starego mercedesa. Widząc swoją własność niemal
nietkniętą i wóz sprawcy kolizji w tak opłakanym stanie cała złość uleciała z
niego w ułamku sekundy. Chciał powiedzieć, że nic się nie stało i odjechać jak
najszybciej tylko po to, by nie stracić Howon’a <br />z zasięgu wzroku. Na widok
właściciela auta otworzył usta, lecz roztrzęsiony młodzieniec nie dopuścił go
do słowa.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Ja pokryję wszelkie
szkody, za wszystko zapłacę, tylko błagam niech pan nic nie mówi moim rodzicom.
- Lamentował i przepraszał wymachując rękami. Dongwoo roześmiał się uprzejmie
delikatnie zakrywając twarz, gdyż cała ta scena nagle wydała mu się zbyt
karykaturalna, by mogła być prawdziwa. Znów podjął próbę przemówienia i znów
spełzła ona na niczym, gdyż młodzieniec nie przestawał nadawać. – Proszę,
bardzo pana proszę! Niech pan nic nie mówi mojemu tacie… on mnie zabije,
zabierze mi tygodniówkę i da szlaban do końca życia! – Kontynuował błagalnym
tonem.<span class="apple-converted-space"> </span><o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Dobrze, spokojnie
nic im nie powiem, przecież nawet ich nie znam… - Rozbawiony anioł<br />nie
wytrzymał dłużej i wszedł chłopakowi w słowo starając się nieco rozluźnić
atmosferę. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Tu są moje dane i
telefon proszę o kontakt za wszystko zapłacę, obiecuję. – Powiedział podając
blondynowi karteczkę zabazgraną niechlujnie kilka sekund wcześniej. – Niech
tylko poda mi pan numer swojej polisy, a pokryję wszelkie koszty. – Dodał
jeszcze skłaniając się lekko tym samym okazując szacunek. Dopiero w tym momencie Dongwoo zyskał chwilę, by przyjrzeć się chłopakowi. Był
niewiele młodszy, niż Dongwoo mógłby się wydawać na pierwszy rzut oka, chłopak miał może 19-20
lat…? <br />Miał czarne, gęste włosy, których pojedyncze kosmyki zwiewnie opadały mu
na oczy. Woo zwrócił uwagę na jego otarte opuszki palców, których zrogowaciała
faktura mogła sugerować, iż gra on na gitarze, tak kontrastująca z delikatną
skórą zadbanych dłoni. Anioł na moment zatracił się w jego przystojnej twarzy i
głębi czekoladowych oczu spoglądających na niego zza rozrzuconych po czole
kosmyków włosów. Potrząsnął głową powracając do rzeczywistości i powtórzył
bezmyślnie za chłopakiem:<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Numer mojej polisy…
- Wyszeptał chcąc przerwać żenującą ciszę, gdyż moment, w którym przypatrywał
się młodzieńcowi wydał mu się nagle okropnie długi i niezręczny. – Tak, polisy
oczywiście… - Zaśmiał się zrezygnowany. – „Przecież każdy anioł ma ich na
pęczki, zupełnie tak samo jak kont bankowych i ubezpieczeń, toż to oczywiste jak 2+2,
zbieramy je przez miliony lat dając ZUS’owi na sobie żerować.” – Ironizował w
głowie po czym przemówił już na głos: - To nie będzie konieczne. – Odwrócił się
na pięcie i ruszył do swojego samochodu pozostawiając zdezorientowanego
młodzieńca stojącego na bruku. W pośpiechu wsiadł do samochodu, trzasnął
drzwiami i w mgnieniu oka odpalił silnik. Przed odjazdem powstrzymało go
subtelne pukanie w szybę, opuścił ją wzdychając głęboko.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Jak pana odnajdę?
Nie zostawił pan żadnych namiarów. – Uświadomił anioła chłopak zerkając na
niego pytająco.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Nie ma takiej
potrzeby… - Odpowiedział oschle blondyn, jednak ta odpowiedź wydała mu się zbyt
nieuprzejma wobec tak miłej osoby, jaką wydawał się być brunet. – Ja cię
odnajdę, jeśli zajdzie taka potrzeba. – Machnął mu karteczką z danymi przed
nosem, uśmiechając się uprzejmie. – „Ale nie zajdzie… a ja nie będę nawet
próbował.” – Dodał już bezgłośnie. Po czym odjechał z szybkością światła. We
wstecznym lusterku widział pytające i zaciekawione spojrzenie czekoladowych oczu
odprowadzające go, aż do zakrętu za którym zniknął z piskiem opon.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Dopiero po kilkunastu
minutach szybkiej i brawurowej jazdy Jang postanowił zjechać na pobocze,<span class="apple-converted-space"> </span><br />
by odsapnąć przez moment. Po chwili bezmyślnego wpatrywania się w pustą szosę
rozciągającą się <br />przed nim dotarło do niego, co tak naprawdę się stało. Przez ten na pozór niewinny incydent zgubił Hoyę i nie miał
zielonego pojęcia gdzie ten mógłby się udać. Nagle poczuł ogromny strach, a
zimny pot zalał mu skronie. Był świadom, że natychmiast powinien udać się do
zwierzchnika i o wszystkim <br />mu opowiedzieć, a potem okazać skruchę i prosić o
wybaczenie za porzucenie wykonywanego zadania, ale w tym momencie nie miał na
to najmniejszej ochoty.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Sunggyu obedrze
mnie ze skóry. – Powiedział, przyglądając się swojej twarzy w samochodowym
lusterku. – Chociaż... wszystko mogę jeszcze naprawić… - Prowadził monolog z własnym
odbiciem. – Wieczorem Lee pracuje w clubie i właśnie tam go odnajdę… Nikt nie
musi o niczym wiedzieć. Naprawię to co spieprzyłem i wszystko będzie dobrze bo
niby co miałoby się stać przez te parę godzin, jeżeli przez kilkaset lat nie
wydarzyło się absolutnie nic? – Zapewniał i przekonywał sam siebie, nie do
końca wierząc we własne słowa. Oparł głowę na kierownicy starając się rozluźnić
napięte do granic możliwości mięśnie i ułożyć w głowie jakiś sensowny plan
działania. Dopiero po chwili zorientował się, <br />że w dalszym ciągu ściska w dłoni
zmięty kawałek papieru<span class="apple-converted-space"> </span>z danymi chłopaka o hipnotyzującym spojrzeniu i głębokich jak ocean oczach
koloru gorzkiej czekolady podszytych skrytą w nich tajemnicą. Rozprostował
palcami papier czytając: Kim Myungsoo. Powtórzył jego imię kilkukrotnie w
myślach. Zadając sobie pytanie: - Jaką to tajemnicę skrywasz, cherubinie? – Sam
roześmiał się dźwięcznie analizując jak perfekcyjnie pasuje do tego młodzieńca
przydomek jaki właśnie mu nadał.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="color: #ffe599;">***</span><o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> Wieczorem Dongwoo udał się do
kawiarni, która już o tej godzinie widniała pod szyldem clubu nocnego o
nazwie: „Admiral’s arms”. Ubrany był w czarne skórzane spodnie ciasno opinające
jego umięśnione uda, białą zwiewną koszulę, której kilka guzików pozostawił niezapiętych
tym samym ukazując skrawek nagiego torsu, oraz czarne dość toporne buty, które
nadawały mu rock’owego wyglądu. Na szyi zwisał mu srebrny gruby łańcuszek ze
stalowym krzyżem, a blond włosy rozrzucone miał <br />w artystycznym nieładzie. Wszystko
to tylko po to, by wtopić się w otoczenie i atmosferę panującą <br />w klubie. Przestąpił
próg lokalu po czym zgrabnie przecisnął się pomiędzy roztańczonymi i spoconymi
ciałami młodych ludzi bujających się w rytm muzyki dobiegającej z głośników. Na
scenie przy mikrofonie wiła się kobieta w transie wyśpiewując rytm, do którego
podrygiwali ludzie. Po długiej walce z falą porywających go ciał Jang’owi udało
się dotrzeć na tyły clubu, gdzie zasiadł przy jednym <br />z najbardziej schowanych, w
kącie stolików, z którego miał idealny widok na całą przestrzeń, ale niewiele
kto mógł go dostrzec w świetle neonów i przy błyskach stroboskopu. Długo
wodził wzrokiem po całym pomieszczeniu zanim zdołał dostrzec w oddali niewyraźną
sylwetkę Lee Howon’a. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Niespodziewanie w lokalu zapanowała
absolutna cisza, a piosenkarka, której głos do tej pory wypełniał przestrzeń
zeszła pospiesznie ze sceny ustępując miejsca menagerowi „Admiral’s arms”,
<br />który z gracją i wrodzonym wdziękiem stanął na scenie ściskając w dłoni
mikrofon. Tłum zaczął piszczeć i skandować jego imię jakby nagle zebrani tu
ludzie dostrzegli swego guru. Ten tylko uciszył ich gestem ręki chcąc zabrać
głos. Przyłożył mikrofon do ust po czym powiedział:<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Serdecznie dziękuję
wszystkim zgromadzonym za wybranie naszego skromnego klubu. – Położył duży
nacisk na określenie jakiego użył w stosunku do swego pub’u, sugerując, że
wcale tak o nim <br />nie myśli, a jedynie użył go pokazując udawaną pokorę i
wstydliwość, których w rzeczywistości był absolutnie pozbawiony. – Obiecuję wam
niezapomniane doznania i wspaniałą zabawę do białego rana. - Po tym zapewnieniu dało się słyszeć wiele
pomruków aprobaty wśród tłumu zabawowiczów. – A teraz specjalna niespodzianka!
Pora na chwilę zwolnić rytmy… Specjalnie dla was nasza najjaśniej lśniąca gwiazda
i wasz niezaprzeczalny faworyt: L! – Wykrzyknął wskazując ręką na skraj sceny,
na którym pokazał się młody chłopak z gitarą w rękach. Zebrani zaczęli
wiwatować i wyciągać ręce w kierunku swojego idola, jakby chcieli zdobyć chociaż
niewielki jego kawałek tylko dla siebie. <br />Dongwoo gwałtownie poderwał się z
miejsca niemal przewracając krzesło, na którym jeszcze przed momentem siedział, na chwilę zabrakło mu tchu, ale szybko opanował się powracając do
wcześniejszej pozycji. Szepnął w przestrzeń niemal bezgłośnie, tak że jedynie z
ruchu jego warg można było wyczytać: „Kim Myungsoo”.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Brunet bez słowa
zasiadł na barowym stołku delikatnie kładąc sobie gitarę na kolanach. Subtelnie
przejechał palcami po strunach wydobywając z nich kilka cichych i perfekcyjnych
dźwięków. Dookoła panowała niesamowita cisza, a w powietrzu zdało się czuć
podniecenie, zniecierpliwienie <br />i wyczekiwanie tak mocno, iż zdawały się one namacalne i
niemal bolesne. Myungsoo przybliżył usta <br />do mikrofonu i patrząc w wielkim
skupieniu na swój instrument, jakby tylko on na całym świecie miał dla niego
znaczenie rozpoczął wyczekiwany występ. Zaczął śpiewać delikatną balladową
piosenkę, <br />której prawdopodobnie był autorem, gdyż Jang nigdy wcześniej nie miał
przyjemności jej słyszeć. Jego głos był tak czysty i piękny, że anioł przymknął
powieki delektując się każdym dźwiękiem płynącym <br />z ust niedawno poznanego
młodzieńca.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- „Nie powinienem
mówić tego na samym początku, ale… Nareszcie siedzę naprzeciwko Ciebie, mówiąc
o rzeczach, które tylko nasza dwójka jest w stanie zrozumieć. I wreszcie jestem
przygotowany żeby powiedzieć…” – Śpiewał Kim nie spuszczając wzroku ze strun
swojej gitary, jakby każdy akord był na wagę złota. – „Nie mogę zapomnieć widoku
twych ust wypowiadających moje imię po raz pierwszy. Twych błyszczących oczu,
które spoglądały tylko i wyłącznie na mnie.” - Dongwoo uchylił powieki spoglądając wprost na
Myungsoo. Jego pogrążona w głębokich
emocjach twarz sprawiła, iż serce anioła zaczęło bić ze zdwojonym tępem. – „Czy
pamiętasz nasze pierwsze niezręczne spotkanie?” – Kim uniósł twarz w kierunku
publiczności. Blondyn miał wrażenie, że chłopak wyłapał jego spojrzenie w
tłumie, <br />że pomimo kilkudziesięciu, a może i kilkusek par oczu skierowanych w
jego stronę, chłopak dostrzega tylko te należące do niego. Nagle wszystko
dookoła straciło na znaczeniu, Woo czuł jakby znajdowali się tu tylko oni dwaj,
a młody artysta dedykował tę piosenkę właśnie jemu. Słowa ballady zdawały się
być poświęcone Jang’owi, jakby to on stanowił inspirację do powstania tego
utworu. – „Jesteś jedyną osobą, o której nigdy nie będę mógł zapomnieć… tylko
Ty… W momentach, gdy staję się słaby, staram się odszukać Ciebie. Czy będziesz
w stanie zrozumieć mnie bez zbędnych słów?” – Woo machinalnie skinął głową
odpowiadając na pytanie postawione w piosence, jakby było zadane tylko i wyłącznie jemu.
<br />L uśmiechnął się w zrozumieniu dając aniołowi znak, iż jego przekaz dotarł do
odbiorcy. – „Nadejdą dobre i złe dni, ale jedyną osobą, o której myślę jesteś:
Ty… Wyobrażałem sobie to już wcześniej: <br />Ty i ja, razem w odległej przyszłości.”
– Blondyn nie wytrzymał elektryzującego napięcia powstałego pomiędzy nimi. Wstał
od stolika i chwiejnym krokiem udał się w kierunku tylnego wyjścia. Poczuł ulgę
dopiero gdy jego dłoń znalazła się na klamce otwierając drzwi z impetem.
Odetchnął głęboko wciągając zimne powietrze głęboko do płuc jednocześnie delektując
się chłodnym wiatrem omiatającym jego ciało <br />i rozwiewającym jego blond kosmyki.
Jang objął się ramionami starając się z całych sił skupić swoje myśli i
uspokoić rozszalałe w piersi serce.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Gdy wreszcie udało mu
się opanować emocje i powrócić na ziemię jego oczy rozszerzyły się <br />w
przerażeniu, a ciarki przeszły mu po plecach. -„Cholera jasna… Howon! Pieprzony
Howon! Na śmierć zapomniałem, że miałem go pilnować!” – Kolejny raz tego dnia
zawalił swoje zadanie z tego samego trywialnego powodu. Jednakże dalej istniała
szansa na jego sukces. Wystarczyłoby tylko powrócić <br />do „Admiral’s arms” i
odnaleźć obiekt… Jednak owa szansa uleciała równie szybko jak tylko pojawiła
się w myślach obserwatora. Cichy szelest za jego plecami i trzask drzwi
wzmożyły czujność nieśmiertelnego. Nawet nie odwracając się za siebie wiedział
kto podążył za nim. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 13pt;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- A więc mnie
odnalazłeś… - Zauważył Myungsoo, opierając się plecami o murowaną ścianę.</span></span><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 13pt;"><br /> - „Uwierz mi nawet
nie próbowałem.” – Wytknął jego umysł. – Ma się te zdolności </span>tropicielskie<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 13pt;">. –
</span>Zażartował<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 13pt;"> wciąż wpatrując się w ciemną uliczkę przed swoją twarzą.</span><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 13pt;"> Coś w tym dzieciaku było zupełnie nie tak, miał
w sobie coś co fascynowało </span>Dongwoo<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 13pt;">. Lecz ta sama </span>nieodgadniona<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 13pt;"> część jego
osobowości sprawiała, że anioł czuł niepokój, a włosy jeżyły mu się na głowie.
Mężczyzna nie mógł zrozumieć, co takiego tkwiło w tych czekoladowych
tęczówkach, czego nie mógł pojąć. Nigdy wcześniej nawet żadnemu nieśmiertelnemu
stworzeniu nie udało się go doprowadzić do takiego stanu w tak krótkim czasie,
a co dopiero pospolitemu człowiekowi. Jakiś element tej układanki ewidentnie
nie pasował do jednolitego przez miliony lat obrazu, Woo musiał tylko go odnaleźć, by na powrót złożyć
swój świat i myśli w klarowną całość. Pozostawało tylko jedno pytanie… lecz
</span>najtrudniejsze<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 13pt;"> do odgadnięcia: jak poznać ową tajemnicę nie zbliżając się do
tego zagadkowego młodzieńca.</span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 13pt;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 13pt;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 13pt;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 13pt;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 13pt;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="color: #ffe599; font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: 13pt;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="color: #ffe599; font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Fragment piosenki pochodzi z utworu: INFINITE - With... przetłumaczonego przeze mnie.</span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">
<span style="color: #ffe599; font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Do posłuchania tu:</span><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;"> <a href="https://www.youtube.com/watch?v=919z3UwM6Mo" target="_blank"><span style="color: red; font-size: large;">♥</span></a></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06842661225875798990noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4204956587212117047.post-7381377678925106382015-01-03T07:31:00.000-08:002015-02-08T13:18:43.413-08:00INFINITE - "Angels of Destiny" Prolog<div style="clear: both;">
<span style="color: #ffe599;">Od autora:</span><span style="color: #8e7cc3;"> </span>Początki są zawsze ciężkie, ale od czegoś zacząć trzeba... Dlatego przedstawiam wam pierwszy rozdział, a raczej wstęp do mojego opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba i zapewniam, że następne części będą odziane w więcej akcji. Zdaje sobie sprawę, że ostatnio w internecie można znaleźć miliony fanficów o podobnej tematyce, jednak z całych sił starałam się stworzyć coś innego, wyjątkowego i zaskakującego (będę ogromnie szczęśliwa jeśli mi się udało ;>).<br />
Z góry przepraszam za wszelkie błędy i literówki. Również zachęcam do pozostawienia śladu po sobie i wyrażenia swojej opinii na temat przeczytanego tekstu. :)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: #8e7cc3;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: #8e7cc3;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: #ffe599;">"ANGELS OF DESTINY"</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs0dS4hnwoYaRjX38JE81ilT81f9p26l4BkQWiS7itK-udugXnhZ33nxPrue0EA0P_DUEVQPRzY23hea0XYJRFLlT41mVxxFUKAImET8faVoNOfXzphnGYDLGhd9OW0YycEAXW9xGU0MM/s1600/angels+of+destiny.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs0dS4hnwoYaRjX38JE81ilT81f9p26l4BkQWiS7itK-udugXnhZ33nxPrue0EA0P_DUEVQPRzY23hea0XYJRFLlT41mVxxFUKAImET8faVoNOfXzphnGYDLGhd9OW0YycEAXW9xGU0MM/s1600/angels+of+destiny.jpg" height="200" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #ffe599;">PROLOG</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #ffe599;">czas i miejsce akcji: LONDYN, ŚREDNIOWIECZE</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #ffe599;"><span style="background-color: black; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15px; line-height: 21px;">Rodzaj: AU</span><br style="background-color: black; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15px; line-height: 21px;" /><span style="background-color: black; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 15px; line-height: 21px;">Elementy: komedia, romans, angst, smut</span></span><br />
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 1cm;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> Słońce chylące się ku zachodowi zalało sklepienie niebieskie wszelakimi odcieniami czerwieni i pomarańczu. Niebo sprawiało wrażenie pokrytego żywym ogniem. Ludzie powolnie przechadzali się pomiędzy wąskimi uliczkami Londynu rozkoszując się widokiem płomiennej gwiazdy odbijającej się na wodnej tafli Tamizy. Mężczyzna o idealnych rysach twarzy, perfekcyjnie wyrzeźbionym ciele i czarnych włosach mieniących się fioletowymi przebłyskami przepychał się przez tłum uciekając w panice i co chwilę oglądając się za siebie. </span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Przez takie zachowanie prawdopodobnie </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;">uznano by</span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> go za złodzieja, gdyby nie jego szlachecki ubiór. Gdy po wielu trudach udało mu się wbiec na most poczuł się nieco pewniej, strach powoli opuszczał jego ciało i umysł, a na miejsce tego uczucia wstępowała pewność siebie. </span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Kilka metrów za sobą </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;">ujrzał</span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> blondyna wytrwale podążającego za nim. Uciekinier przyspieszył kroku i już po chwili zbiegł z mostu, by zniknąć w jednej z ciemnych uliczek, nieświadom, iż był to jego największy błąd. <br />Na końcu zaułka stał mężczyzna odziany w śnieżnobiały, elegancki strój. Wyglądał jak wykuty z marmuru, jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, jedynie usta otworzyły się, by nawiązać konwersację.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> - Lee Howon... Szukaliśmy cię. – Poinformował oschle, z wyczuwalną w głosie drwiną. Zbieg tylko zaśmiał się z całych sił starając się zachować spokój i nie zdradzić targających nim w danej chwili emocji. Nie był przekonany co go czeka, ale na 100% wiedział, że nie grozi mu śmierć. Był nieśmiertelny, aczkolwiek miał pewność, iż czeka go kara.<br /> – Przyznam, że byłeś jednym z moich najlepszych ludzi. – Ponownie odezwała się tajemnicza postać. Howon poczuł czyjeś silne dłonie zaciskające się na jego ramionach. Nie miał żadnej, nawet minimalnej szansy na ucieczkę.<br /> – Nie mogłem uwierzyć w twoją zdradę, właściwie to dalej w nią nie wierzę. Masz dla mnie jakieś wyjaśnienia? – Zapytał mężczyzna wyczekująco wpatrując się w Lee, jednakże ten tylko przecząco pokręcił głową. – Wiesz co cię teraz czeka? – Wiedział doskonale, nikt nie musiał mu tego tłumaczyć. Zapadnie wyrok, a on będzie musiał ponieść konsekwencje swoich poprzednich decyzji i czynów. </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;">Odwrócił głowę w stronę blondyna, który trzymał go w żelaznym uścisku. </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;">W jego oczach dostrzegł współczucie i żal. Dongwoo tracił przyjaciela, którego kochał jak brata, lecz nie mógł sprzeciwić się wyrokowi zwierzchników.</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> – Za zdradę zostajesz strącony z nieba i pozbawiony skrzydeł. – Mężczyzna odziany w biel wydał wyrok i wyciągając wielki miecz podszedł do Howon’a. Ostatni raz spojrzał mu prosto w twarz pokazując swą wyższość i jednym silnym ruchem rzucił go na kolana. Kopnięciem zmusił go do rozłożenia wcześniej skrywanych skrzydeł, po czym odciął je pozostawiając na jego plecach dwie wielkie rany układające się w literę V. Skrzydła rozbłysły białym światłem po czym rozsypały się w proch. Po wykonaniu wyroku mężczyźni oddalili się zostawiając trzęsącego się i zwijającego się z bólu Lee na bruku. Na końcu uliczki rozłożyli swoje ogromne, anielskie skrzydła, które rozdarły górną część ich odzienia tym samym odsłaniając umięśnione torsy aniołów.</span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"><span style="font-size: x-small;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> - Uważasz, że to była słuszna decyzja, Sunggyu? - Dongwoo odezwał się po raz pierwszy odkąd wyruszyli na poszukiwanie Howon’a. Na policzkach Gyu lśniły łzy, jednak stanął on krok przed swym kompanem, by ukryć przed nim ogrom bólu jaki właśnie w tym momencie rozrywał jego ser</span><span style="line-height: 18.3999996185303px;">ce. </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"><span style="font-size: x-small;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> - Nie wchodź w moje kompetencje, Jang. – Powiedział najbardziej obojętnym tonem na jaki było go stać w tej sytuacji i obaj unieśli się do góry niknąc w przestworzach. Chwilę później Hoya usłyszał trzepot skrzydeł <br />i odgłos lądowania. Dźwięk kroków odbijał się echem po ciemnej uliczce, by nagle ucichnąć. </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"><span style="font-size: x-small;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> – Aleś się załatwił aniołku... – Powiedział mężczyzna, który w palcach obracał białe jak śnieg pióro pozostawione przez jednego z odlatujących wcześniej aniołów. Pochylił się nad Howone’m wpatrując się w niego swymi czarnymi jak węgiel oczyma i otaczając go skrzydłami tej samej barwy. <br /> – Niemal czuję się winny, że przez spotkania ze mną odebrano ci posadę w niebie. – Powiedział drwiąc z okaleczonego mężczyzny. Hoya przekręcił głowę i szepnął niemal niesłyszalnie: - Nam Woohyun... – Ból nie pozwolił mu dokończyć zdania, a z jego ust pociekła cienka stróżka </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;">krwi</span><span style="line-height: 18.3999996185303px;">. Woohyun roześmiał się dźwięcznie ocierając purpurową wydzielinę z twarzy cierpiącego. </span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> - Zabiorę cię stąd, nie mogę pozwolić, by ktokolwiek cię tu znalazł... Jeszcze wina spadłaby na mnie. – Po egoistycznym stwierdzeniu Nam wziął Lee w ramiona i uniósł się z nim ponad budynki tak, by oddalić się w bezpieczne miejsce jednocześnie unikając wzroku przechodniów. </span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06842661225875798990noreply@blogger.com0Polska51.919438 19.1451359999999841.8602915 -1.5091610000000202 61.9785845 39.799432999999979